Szłam sobie spokojnie w stronę Baru Pod Trójnogim Kotem i nagle usłyszałam jakiś szmer. Dobiegał zza najbliższego budynku. Natychmiast przemieniłam się w wilka i najciszej jak potrafiłam ruszyłam w tym kierunku.
Wyczułam zapach ludzi, ale chciałam się jeszcze przekonać czy to nie jakaś hybryda, która po prostu tak długo była człowiekiem, że zaczęła już zupełnie tak pachnieć. Byłam już wystarczająco blisko by ich zobaczyć (bo byłam pewna, że jest ich więcej niż jeden), ale jakieś krzaczyska wszystko mi zasłaniały. Podkradłam się jeszcze bliżej i oni chyba mnie usłyszeli. A było ich sześciu, sześciu wielkich i uzbrojonych po zęby ludzkich żołnierzy. I wszyscy patrzyli w moją stronę.
Odwróciłam się i nie zważając już na hałas popędziłam w stronę bazy Lunatic. Oni oczywiście ruszyli za mną, ale przecież ze zwierzęciem nie mieli szans. Byłam już bardzo blisko. Już prawie widziałam bazę. W tym momencie rozległ się wystrzał z pistoletu. Po nim następny. I kolejny. Strzelali praktycznie na oślep, ale któryś w końcu mnie trafił. W bark. Piekło i bolało okropnie, ale biegłam dalej. Zaraz przed drzwiami zmieniłam się w człowieka i nie zważając na to, że wszytko ochlapuję krwią pobiegłam do Alfy.
- Mamy problem – oznajmiłam bez pukania wychodząc do środka.
- Widzę – odpowiedziała.
- Jest ich sześciu… Na zachodzie… Mają broń… - zaczęło mi się robić słabo.
- …zajmiemy się nimi – to było ostatni co usłyszałam zanim pozwoliłam sobie odpłynąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz